Słuchacz

Jest rok 1934, a na gorącym południu dzieje się amerykański koszmar. Wielki Kryzys zbiera żniwo. Ciężkie czasy tworzą jednak przestrzeń i okazje do rozkwitu wszelkiej maści przestępczych działalności. I tak oto wędrowny sprzedawca biblii spotyka na swojej drodze "asystentkę" pewnego doktora. Łączy ich podejście do prawa i zasad moralnych. Oboje równie intensywnie unikają ich stosowania. Do tego są rozczarowani “drobnymi pracami” jakimi parali się do tej pory. Ale Ginger ma plan, a Bielutki chciwość. Kiedy słyszy kwotę, bez większych zastrzeżeń postanawia wziąć udział w uprowadzeniu dzieci dla okupu.

To dobry moment żebyście poznali Curtisa. Nie wiem co jest w nim bardziej fantasy - ogromna empatia czy fakt że ma w głowie radio. Chłopak nie ma łatwego życia.. Jest czarnoskórym mężczyzną z południa lat 30, KKK jeszcze śmiga. Do tego dochodzi obowiązek opieki nad neurotyczną matką. Słuchanie głosów obcych ludzi w głowie nie pomaga. Ale Curtis jest dobry. Po ciężkim dniu zawsze znajduje jeszcze siłę, by porozmawiać z osobą która również odkryła w sobie podobny dar i jeszcze nie wie jak sobie z nim radzić..

Jest też białą córeczką bardzo bogatego tatusia który kocha swoje dzieci.

Z tym Was zostawię jeśli chodzi o fabułę. Klimat dusznej, wilgotnej Luizjany McCammom odmalowuje bezbłędnie. Podobnie jeśli chodzi o mimochodem, jako tło podaną charakterystykę podziałów społecznych.

Akcentuje wartości jakimi jest przyjaźń, bezinteresowność, empatia i bycie po prostu dobrym człowiekiem. Fajnie, ale przypomina to trop “walka ze złem ostatecznym siłą przyjaźni”. To chyba tylko moje czepialstwo, ale coś mi zabrało. I to że ludzie albo są cudowni, wspaniali i heroiczni, albo po prostu źli do szpiku kości. Nie ma nic pomiędzy. Autor zadbał o to żebyśmy znienawidzili “Bielutkiego” od pierwszego rozdziału. Przedstawia nam Ginger - psychopatkę bez skrupułów, po czym wyciąga brudy z jej przeszłości żebyśmy na pewno pamiętali że mamy się nią brzydzić. Wolę “Zew…” i “Magiczne Lata” XD